Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia młodej matki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia młodej matki. Pokaż wszystkie posty

7 stycznia 2014

Trzech Króli

Z racji tego, że mam w domu imiennika jednego z Trzech Króli postanowiłam z dziećmi co nieco dowiedzieć się o tym święcie i wybrać się z nimi z tej okazji do kościoła. Generalnie rzadko chodzimy do kościoła, choć coraz częściej myślę, że chciałabym z nimi chodzić co niedzielę. Jednak póki co jest to awykonalne ;-) To znaczy pójść mogę, ale moi chłopcy raczej w kościele przez godzinę nie są w stanie wysiedzieć. Wczoraj poszłam z nimi specjalnie trochę wcześniej (spodziewając się, że może być różnie ;-), obejrzeliśmy szopkę, chłopcy wrzucili monety, potem zapaliliśmy dwie intencyjne świeczki. Gdy rozpoczęła się Msza Św. powiedziałam im, żeby usiedli w ławce. Chwilę posiedzieli, ale ich wrodzona ruchliwość nie pozwoliła im długo wysiedzieć w ciszy i spokoju, dlatego po kilku nie do końca przyjaznych spojrzeniach musiałam się z nimi ewakuować ;-P
Moi chłopcy nie usiedzą spokojnie 5-ciu minut, a co dopiero godziny. A ten "przymus" siedzenia w spokoju w kościele według mnie jest jakby wbrew naturze dziecka. A dziecko z natury jest ruchliwe, dzięki temu się rozwija :-) Z drugiej strony może trzeba uczyć dziecko, że w pewnych miejscach powinno zachowywać się spokojnie i w sposób nie zwracający uwagi :-o Tak na logikę to myślę, że dopiero dziecko w wieku szkolnym można do tego "przyuczać". Jak w klasie na lekcji może wysiedzieć 45 minut to może i w kościele może ;-) Choć jak przypomnę sobie siebie w wieku szkolnym (podstawówka) w kościele to większość moich mszy upływało na: rozglądaniu się, poprawianiu włosów, ziewaniu, myśleniu o chłopakach i generalnie o niebieskich migdałach ;P

Myślałam też aby wybrać się z chłopcami na Orszak Trzech Króli, jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Naszego taty nie było tego dnia w domu i nie uśmiechało mi się targać samotnie trójki dzieci do centrum miasta i do sporych tłumów. No way ;-)


"Biblia dla najmłodszych", którą pożyczyliśmy z biblioteki zawiera również zadania do wykonania dla dzieci. Po lewej król Kacperka, po prawej Oskarka. Te zadania to bardzo ciekawa opcja, dla dzieci bardzo atrakcyjna, a przy okazji edukacyjna :-) Polecam!
Jestem bardzo dumna z postępów Kacperka w rysowaniu (tego króla narysował zupełnie samodzielnie, patrząc tylko jak on wyglądał w książce). Trochę pracy wkładamy w usprawnienie jego rączek i cieszę się bo widać efekty :-)


Z okazji imienin Kacperka postanowiłam, że coś pysznego przygotuję dla dzieciaków z jego grupy przedszkolnej. Początkowo planowałam ciasteczka w formie krasnali, ale Kacperek wybrał andruty z "Książki kucharskiej dla dzieci. Cecylka Knedelek. Tom3." Kacperek chciał posmarować wafelki dżemem (bo tak najbardziej mu smakuje), ale wspólnie ustaliliśmy, że zrobimy masę kakaową (kakao też lubi :-).

Taki andrut to dla mnie smak dzieciństwa :-)


P.S.1. Śmieszna sprawa - dziś dostałam na skrzynkę mailową ofertę od firmy. Oferta powoływała się na Trzech Króli. Oto 3 królewskie atuty cechujące usługi firmy:
K - krótkie terminy realizacji zlecenia
M - możliwość samodzielnej aktualizacji wykonanej strony
B - bez ograniczeń.
Czego to ludzie nie wymyślą ;-) No czego? :P

P.S.2. Ostatnio podczas kąpieli Kacperkowi zdarzają się ciekawe wypowiedzi. Na przykład takie, że chce zostać "sklepiarzem " ;-)
Albo:
Kacper i Oskar licytują się: "Kto się przezywa, ten się tak sam nazywa", jednak ja wtrącam się do rozmowy i mówię, że Wy się nie przezywacie tylko "Małpujecie" albo "Przedrzeźniacie". Na co Kacperek "Chyba denerwujecie" - co prawda to prawda ;-) Przedrzeźnianie bywa denerwujące :-o

1 grudnia 2013

Dzieje się ;-)

Przedstawiam nasz pierwszy zadaniowo-słodyczowy kalendarz adwentowy przygotowany wraz ze Świętym Mikołajem :-) "A miał długą brodę?" "A widziałaś jego sanie?" "W następnym roku zrób mu zdjęcie, chcę go zobaczyć" - ciekawość Kacperka niebezpiecznie wzrasta ;P 
Długo zastanawiałam się nad tym czy zrobić jeden czy dwa kalendarze. W końcu zdecydowałam się na dwa choć trochę więcej pracy mnie to kosztowało ;-) W planach miałam pół na pół zadań i słodyczy, jednak trochę "odleciałam"  i wyszło mi tylko pięć dni "wolnych" od zadań, a bez słodyczy ani jeden ;-) Dziś rano wszyscy razem zawiesiliśmy kalendarz i przystąpiliśmy do realizacji zadania numer jeden oraz zjedzenia małego cukiereczka :-))


Trochę obawiam się czy chłopcy będą chętni do zadań, jednak patrząc na pierwszy dzień wyszło całkiem nieźle :-) Oto nasze dzisiejsze zadanie: wykonanie wieńca adwentowego i zapalenie pierwszej świecy adwentowej. Starsi chłopcy bardzo pomagali nam przy robieniu wieńca, nawet najmłodszy zainteresował się co my tam ciekawego robimy ;-) Świecę kilka razy zapalaliśmy i gasiliśmy, bo chłopcy mieli frajdę zdmuchując płomień.


Jutro mój Oskarek ma urodziny. Dlatego zainspirowana ciasteczkami Piegowatej postanowiłam przygotować na jutro do przedszkola podobne dla mojego Duszka :-) Postanowiłam też wydrukować zdjęcia małego Oskarka, ciekawe czy poznają go na zdjęciach jego koledzy i koleżanki w przedszkolu. A już w piątek imprezka urodzinowa :-)


Przepis na ciasteczka wykorzystałam taki.

Pora spać, to był przyjemny weekend ale zarazem pracowity :-) 

21 listopada 2013

Skok na jarmuż ;-)

Już od dawna słyszałam o tym warzywie, aż w końcu całkiem przypadkiem udało mi się trafić na niego w sklepie.


Poszperałam trochę w internecie i czym prędzej zabrałam się do przyrządzania potraw z jarmużu, bo przecież witamin ma moc :-)





A na koniec chipsy jarmużowe :-) Nie wierzyłam, że mają coś z chipsów dopóki nie włożyłam ich do piekarnika i nie upiekłam :-) Pychota. Dzieciaki wyjadły je w mig :-)


Takich typowych chipsów sklepowych moi chłopcy spróbowali pierwszy raz na urodzinach swojej kuzynki. Potem pojawiły się też podczas wizyty u kolegi. W domu nigdy chipsów nie było. Czasem proszą mnie o chipsy gdy zobaczą je na półce sklepowej, ale na szczęście udaje mi się ich przekonać, że są niezdrowe i nie warto ich kupować. Czasem muszę też powiedzieć stanowcze "nie". Teraz będę miała inną możliwość, zdrową możliwość - chipsy jarmużowe :-))

Mnie najbardziej smakowała zupa i chipsy :-) Potem surówka z jarmużu. Natomiast sałatka z cieciorki i jarmużu z boczkiem do mnie nie przemówiła ;-) Ale aby wykorzystać napoczęte opakowanie cieciorki przygotuję sobie niebawem hummus. Od dawna za mną chodzi ;-)
Ostatnio Matka momentami gorzej się czuje, jakieś lekkie zawroty głowy i osłabienie. Chyba intuicyjnie sięgnęłam po tą bombę witaminową jaką była surówka z jarmużu :-)) Ale to nie zmienia faktu, że Matka musi o siebie zadbać i porobić sobie kilka badań. Zawsze byłam osobą dbającą o swoje zdrowie, nauczyła mnie tego moja mama. Jednak obecnie w natłoku obowiązków związanych z dziećmi troszkę o sobie zapomnaiłam :-o

14 października 2013

Weekendzior ;-)

Weekend minął nam na totalnym lenistwie ;-) Do tego całą sobotę dominowała u nas wszystkich senność... Pomiędzy jedną a drugą drzemką pojawiały się puzzle. I w zasadzie pod względem jakiejkolwiek aktywności puzzle zdominowały nasz weekend :-)


Zainspirowana fryzurą syna Pauli (KLIK), postanowiłam podobną fryzurę zrobić Oskarkowi. Dlatego mamy małego "irokeza" ;-) I bardzo podoba mi się mój syn w takim wydaniu :-))

Bakłażan zapiekany z mięsem mielonym, kaszą gryczaną i jogurtem greckim

Zaszaleliśmy tylko z mężem kulinarnie i wzięło nas na wspólne gotowanie :-) Przepis tu. Może trochę za dużo jogurtu greckiego nam się wlało - ale był przepyszny i szkoda było żeby się zmarnował ;-)

Jedynie w niedzielę zdobyliśmy się na wyjście całą rodziną na basen. Nie chciało nam się wyjść, ale przemogliśmy się. I w związku z tym przypomniał mi się fajny tekst z bloga Desperate Housewife (KLIK). Muszę przyznać, że brakuje mi tekstów Małgosi. Bardzo trafnie opisujących rodzicielską rzeczywistość ze sporą dawką humoru :-) Dobrze, że nadal jest dostęp do archiwum i mogę powrócić co do ciekawszych postów.


A na koniec weekendu wygłupy w wannie, coby nastroić się pozytywnie na kolejny tydzień w przedszkolu :-))

1 października 2013

Dyniowy weekend :-)

Zaczęło się od zupki z dyni dla Wiktorka :-) Co prawda Wiki zjadł tylko 3 łyżeczki, za to Matce zupka bardzo posmakowała i troszkę synkowi podjadła ;-) Wiki po prostu nie lubi takich zblendowanych zupek, zdecydowanie woli takie konkretne ;-)


Pestki dyni przydały się Kacperkowi do przedszkola (akurat miał przynieść różne pestki), a resztę zjedliśmy sobie w sobotę :-)


Kolejną naszą potrawą z dodatkiem dyni była zapiekanka.


 A na deser dyniowe ciasto z aromatem mandarynki :-) Ciasto wyszło jak dla mnie za słodkie. Już nieraz przekonałam się, że powinnam do ciast dodawać o połowę mniej cukru niż w przepisie. Ale wiecie jak to się piecze ciasto przy raczkującym niemowlaku podczas gdy mąż w sobotę w pracy. Byle szybko, zgodnie z przepisem i bez specjalnego zastanawiania się "co robię" ;-) 

Matka lubi czasem napić się kawy w kubku pirackim :-))

P.S.1. Część musu z dyni jeszcze zamroziłam. Dynia była taka średnia, nie za duża, nie za mała. Nie do przerobienia na raz ;-)

P.S.2. Matka wychodzi właśnie z przeziębienia i powoli nabiera sił na jesienne, ciepłe i kolorowe spacery :-)

28 czerwca 2013

Co robimy gdy chorujemy?

Zacznę od tego, że zabawy wymyślają sobie dzieci same. Matka tylko czasem towarzyszy (rzadko coś wymyśli) i strzeli co jakiś czas fotkę :-) 

Oskar i ciastolina :-)


Pieguski z Kacperkiem:

Tu nie mogło mnie zabraknąć ;-) Choć pomysłodawcą był Kacper.

To ułożyłam ja :-)
A to ułożył Kacperek ;-)

Piramidy

Urodzinowe serce dla taty od Kacperka :-)

I urodzinowy dinozaur dla taty od Oskarka :-)

Oskarek czyta mamie :-)

Powiem Wam mam dość momentami, Kacper i Oskar zrobili się bardzo absorbujący, a do tego dochodzi mały Wiktorek. Często do godziny 15.00 nie mogę znaleźć czasu aby spokojnie usiąść i odsapnąć. Od bladego świtu coś się dzieje, dzieciaki czegoś potrzebują ode mnie właśnie w tej chwili, jak nie Kacper to Oskar, jak nie Oskar to Wiktor. I tak w kółko. A tu trzeba jeszcze coś ugotować i pranie zrobić, o ogarnięciu mieszkania nie wspomnę. Po mieszkaniu poruszamy się slalomem, wszędzie leżą zabawki i jest ogólny syf. Ale wiecie co, nie rusza mnie już to ;-)

Cały czerwiec nie było nas w przedszkolu, odebrałam książki chłopaków i teraz nadrabiamy zaległości ;-))

Kacper magikiem :-)


Kacper buduje miasto :-)


Wiecie co najbardziej mnie dobija? Zamknięcie w domu. Zdarzyło się w poniedziałek, że musieliśmy podjechać do lekarza, potem podejść do sklepu i jakoś od razu lepiej mi było. Teoretycznie możemy już wychodzić na spacery, ale w praktyce różnie to wygląda. Z jednej strony wiem, że wyjście dobrze zrobiłoby nam wszystkim, a z drugiej strony po prostu nie che mi się...zbierać całej trójki i jeszcze siebie ;-) Poza tym Oskarek dostał jakiejś dziwnej infekcji, non stop leje mu się z nosa. Non stop wycieram mu gile, dosłownie non stop. Czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy. Od tych gili ma cały czerwony nos i pół twarzy ;-) Widać, że jest chory, choć czuje się w miarę dobrze. Do tego jeszcze zimno się zrobiło i pochmurno. Ehhh...

Wieczorami padam na twarz... I aż z tego zmęczenia dostaję czasem "głupawki". Żeby nie było tak całkiem depresyjnie ;-)

P.S.1. A choroby wciąż nie mogą się od nas odczepić. Po ospie przyszedł czas na anginę u Kacperka, infekcję bakteryjną u Oskarka i zapalenie spojówek u Wiktorka. A i zapominiałam jeszcze dodać, że mąż ma anginę ropną. Dzieciom się nie dziwię, bo po ospie obniżoną odporność mają, ale mąż... ;-)

P.S. 2. Żeby trochę odreagować chciałam zacząć biegać wieczorem, nawet kupiłam buty do biegania. A tu Wiki postanowił urządzać sobie z nami "imprezy" do 23.00. Masz Ci los ;-)

Wspomóżcie umęczoną Matkę dobrym słowem ;-) Proszę :-)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails