Nie jestem fanatyczką i zagorzałą orędowniczką któregoś ze sposobów karmienia dzieci. Choć oczywistym jest dla mnie to, że mleko matki jest najzdrowsze dla dziecka.
Pierwszego synka karmiłam w sposób mieszany w zasadzie od początku, przy czym pierś była tylko przez miesiąc a potem karmiłam już tylko butelką. Przy drugim dziecku schemat się powtórzył z tą różnicą, że karmiłam piersią trzy miesiące.
Oczywiście swoje pierwsze dziecko chciałam karmić tylko piersią - w zasadzie nie dopuszczałam innej możliwości. Jednak coś poszło nie tak, nie wyszło, zbyt wcześnie się poddałam. Jeszcze w szpitalu synek według położnych nie najadał się moim mlekiem i dały mi butelkę aby dziecko dokarmić (pierwszy raz położna sama wzięła Kacperka i po prostu go nakarmiła mieszanką - mam do dziś tą sytuację przed oczyma), nawet nie starały się mi pomóc w odpowiednim przystawieniu dziecka do piersi. Pomimo to nadal starałam się karmić piersią z tym, że podawałam mu też butelkę. Kolejny kryzys przyszedł podczas obchodu lekarskiego, gdy lekarka spytała się mnie jak się czuję i czy wszystko dobrze, na co ja odpowiedziałam, że ogólnie tak, ale że mam problem z karmieniem piersią. Zamiast wsparcia i pomocy lekarka stwierdziła "Niech Pani nie panikuje" odwracając się na pięcie podążyła w stronę kolejnej pacjentki. Jak nie trudno się domyślić dopiero wtedy zaczęła się moja panika ;-), a łzy połynęły same. Potem powrót do domu, nadal podejmując próby karmienia piersią podawałam też synkowi butelkę. Przy piersi Kacperek w sekundzie zasypiał, a potem gdy go odkładałam do łóżeczka to zaraz się budził oczywiście głodny i tak w kółko. Do tego zamiast wsparcia ze strony najbliższych osób doświadczałam "terroru laktacyjnego": "Czemu nie karmisz?", "No karm, ja Cię nauczę!", "Masz ten pokarm czy nie?", "Gdybym mogła sama bym nakarmiła", "Masz małe piersi może dlatego nie masz pokarmu?". Takie słowa bolą szczególnie przy pierwszym dziecku kiedy człowiek zupełnie nie wie co i jak, przy drugiem dziecku podobne słowa już po mnie spływały, a przy trzecim wywoływały rozbawienie i pobłażanie ;-) Po miesiącu dałam sobie spokój z karmieniem piersią Kacperka.
Przy Oskarku powieliłam schemat karmienia. Dość szybko zaszłam w drugą ciążę i nie miałam czasu zastanawiać się nad sposobem karmienia. Wiedziałam, że spróbuję karmić piersią, ale z automatu zaczęłam też dokarmiać mieszanką. I po trzech miesiącach karmienia mieszanego pierś poszła w odstawkę.
Dopiero Wiktorka udało mi się karmić wyłącznie piersią do 6 miesiąca życia, a można powiedzieć, że było najtrudniej. Organizacyjnie najtrudniej. Jednak tutaj do tematu podeszłam na luzie, wiedziałam, że spróbuję karmić wyłącznie piersią jednak dopuszczałam też podawanie butelki. Nie spinałam się zupełnie. Pierwsze dwa tygodnie karmienia piersią nie należały do najłatwiejszych: popękane brodawki (pamiętam jak będąc jeszcze w szpitalu zaciskałam wargi z bólu, a na łóżku naprzeciwko druga mama karmiąc swoje dziecko robiła to samo co ja - naprawdę co kobiety muszą się wycierpieć to ich ;-), bardzo częste jedzenie w dzień i w nocy. Miałam momenty załamania, jednak wtedy czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam o karmieniu piersią, wiedza mnie uratowała można powiedzieć ;-) Z drugiej strony cały czas wiedziałam, że przecież mogę podać butelkę i też będzie ok. I co ważne jak nie najważniejsze zapewniłam sobie wsparcie rodziny przez ponad miesiąc: była u mnie teściowa, siostra, kuzynka męża, bo przy dwójce dzieci inaczej nie dałabym rady. Wiem to.
I tak sobie pomyślałam, że przedstawię Wam moją subiektywną* ocenę karmienia piersią i butelką:
Karmienie piersią:
Zalety:
- mleko matki jest najzdrowsze dla dziecka i najlepsze dla jego rozwoju
- dostępność jedzenia dla dziecka w każdej sytuacji bez konieczności przygotowywania
- odpowiednia temperatura mleka z piersi
- oszczędność
- dziecka nie można przekarmić matczynym mlekiem
Wady:
- dziecko karmione piersią może sypiać gorzej/krócej niż po mieszance
- bolące brodawki i całe piersi; zapalenie piersi
- konieczność używania wkładek laktacyjnych (nie ma możliwości abym ich nie nosiła, jeżeli karmię to z drugiej piersi zawsze kapie mi mleko :-o), zalana mlekiem koszula nocna
- momentami odczuwam karmienie piersią jako swojego rodzaju "uwiązanie"
- w lecie można nakarmić dziecko na ławce w parku, w zimie już z tym gorzej
Obecnie gdy Wiki ma już ponad rok i nadal go karmię piersią zauważyłam, że:
- nie lubi za długo siedzieć w swoim foteliku do karmienia - najchętniej konsumuje spacerując sobie po mieszkaniu. Mam trochę wrażenie, że to dlatego iż karmię go piersią w różnych miejscach w mieszkaniu, jedzenie nie kojarzy mu się z jednym miejscem. I co śmieszniejsze wybiera miejsca, w których karmię go najczęściej - ostatnio poszedł z ryżowym chrupkiem do łóżeczka Kacperka - tam najczęściej karmię go wieczorami przy usypianiu całej trójki ;-)
- trudniej przechodził etap lęku separacyjnego; ma dni, że chodzi za mną krok w krok; trudniej mi go z kimkolwiek zostawić nawet na sekundę, bo od razu mnie szuka i płacze; w czasie pobytu u rodziny na święta śmialiśmy się, że ten jego stres wynika z tego, że traci z oczu potencjalne źródło pożywienia czyt. mleka ;-))
- nie chce pić z butelki ze smoczkiem / problem żebym gdziekolwiek wyszła szczególnie wieczorem
Karmienie z butelki mieszanką:
Zalety:
- dziecko lepiej śpi po mieszance
- dzięki temu, że dziecko lepiej śpi można sobie pozwolić na dłuższe spacery w zimie
- mieszanką może karmić ojciec
Wady:
- przygotowywanie mieszanki, podgrzewanie wody, pamiętanie o wyparzaniu butelki
- w czasie wyjścia lub wyjazdu trzeba zabrać butelkę, mieszankę, termos ze sobą
- mieszanką można dziecko przekarmić
Długi ten mój wywód dzisiaj, ale cóż mam taki nastrój filozoficzny ;-) Na koniec przytoczę jeszcze przykłady dwóch moich koleżanek:
Jedna bardzo chciała karmić piersią, bardzo o to walczyła i udało się jej. Wykarmiła piersią dwójkę swoich dzieci. Pomimo popękanych brodawek, kolek u dzieci, gryzienia przez dzieci brodawek i wylanych przy tym łez dała radę i podziwiam ją bardzo. Nawet jej to niedawno powiedziałam, na co ona odpowiedziała mi, że z kolei mój przykład pokazał jej, że każda kobieta ma swoje granice wytrzymałości na ból i że nie można dać "się pokroić" tylko po to żeby karmić piersią. I że od podania dziecku mieszanki nic mu się nie stanie.
Druga nie miała problemów typu popękane brodawki, ale pojawiły się problemy z uczuleniami u dziecka. Był moment, że doszła do sytuacji, w której już nie wiedziała co ma jeść, bo prawie wszystko szkodziło dziecku. Gdy znalazła się na skraju "zagłodzenia się" podjęła decyzję o zaprzestaniu karmienia piersią. Po podaniu mieszkanki problemy zniknęły całkowicie.
Dlatego karmmy piersią nasze dzieci, podejmujmy próby karmienia piersią, bo nasze mleko jest dla naszych dzieci najlepsze. Czasami nawet zawalczmy o to karmienie, ale nigdy zbyt dużym kosztem swoim i dziecka.
I jeszcze jedno mleko jest w głowie, niezaprzeczalnie! Powtarzałam sobie to często w myślach za trzecim razem i bardzo mi to pomogło.
* Są to tylko moje i wyłącznie moje odczucia i obserwacje. Jestem bardzo daleka od tego aby mówić komuś jak ma karmić własne dziecko.