21 września 2012

Żegnaj lato... Ostatnie migawki z wakacji u dziadków

Któregoś dnia, zdecydowanie chłodniejszego wybraliśmy się z Dziadkiem dzieciom na dożynki:-) Ale takie nowoczesne dożynki zakończone koncertem Golec uOrkiestra:-) Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy zabierając dzieci na koncert, gdzie umówmy się cicho przecież nie było, to jednak śmiało mogę powiedzieć, że wyjście się udało:-) Była wata cukrowa i kolba kukurydzy. A na koniec świeża drożdżówka z całodobowej piekarni :-))


A w cieplejsze dni była zabawa młotkiem, wyrywanie chwastów i winobranie :-)



I kwiatki dla mamy też były :-)


13 września 2012

Początki bywają trudne...

Tydzień przedszkola za nami i prawie tydzień chorowania za nami :-) Jeden i drugi chłopak daje radę. Dla Kacperka zmiana przedszkola, a dla Oskarka w ogóle początek przygody z przedszkolem.


Oskar początkowo bardzo rozpaczał że musi zostać sam w przedszkolu bez mamy, ale w czwarty dzień co prawda z wielkimi krokodylimi łzami spływającymi po policzkach, ale jednak ładnie wszedł z Panią do sali. A ja byłam szczęśliwa, bo na moje słowa, że przyjdę po niego po obiadku, usłyszałam stanowcze "OK" :-)

Kacper niestety akurat w czwarty dzień miał mały kryzys. Jak przez pierwsze trzy dni bez problemu zostawał i chętnie szedł do swojej grupy, tak w czwartek udzielił mu się płacz od innych dzieci. Widziałam jak dzielnie ocierał łezki, gdy wyruszał ze swoją grupą na śniadanie. A jedna dziewczynka z grupy Kacperka ze łzami w oczach zwróciła się do mnie słowami "Czy babcia, po mnie przyjdzie?", odpowiedziałam jej, że oczywiście, że tak :-))
Czasem tak trudno patrzeć na dziecięce łzy i wielki smutek w oczach, a zarazem wielką nadzieję , że ten rodzic, dziadek czy babcia po to dziecko przyjdą.

Pomimo choroby, która dopadła nas już w piątek, w niedzielę wybraliśmy się do ogrodu jordanowskiego. Pogoda była tak wspaniała, że trudno było sobie odmówić wyjścia :-)


Ta sama niedziela pożegnała nas przecudnym niebem :-)


P.S. Dziś na obiad zaserwowałam wątróbkę - głównie sobie ;-) Byłam w głębokim szoku gdy Starszy synek zainteresował się co ja tam zrobiłam i stwierdził, że on chce "tego mięska". Pytałam się chyba trzy razy czy na pewno, tak wielkie było moje zdziwienie. Dodatkowo Synek zażyczył sobie także cebulki :-) Już widziałam oczyma wyobraźni jak wątróbka ląduje w żołądku Kacperka ;-)  Jednakże moja radość okazała się przedwczesna, bo po jednym kęsie stwierdził, że mu nie smakuje. Skończyło się standardowo: na naleśnikach ;-)

Nie, nie jestem jakąś jedzeniową despotką ;-) Moje dzieci gdy chcą jedzą, gdy nie chcą nie jedzą. Ale po monotonii naleśników czy placków z jabłkami moje serce szczerze się uradowało na wieść o przepysznej wątróbce która mogła być zjedzona przez moje dziecko :-)))

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails