... rozpoczęła się od dawno planowanego jesiennego spaceru do lasu :-) Pomimo tego, że dzieciaki trochę chore nie mogliśmy go sobie odmówić w tak piękny, ciepły i słoneczny dzień :-)
A w lesie deszcz liści :-) Te spadające liście na drugim zdjęciu rzuca mąż, nie dałam rady uchwycić tych spadających z drzew :-(
Po spacerze był ciepły rosół z "zygzakowym" makaronem :-) Pychota :-) I wspólna popołudniowa drzemka. Bardzo przyjemna, bo w towarzystwie moich dwóch skarbów :-*
Wieczory teraz takie długie, że nawet stało się to zauważalne dla starszego synka. Tak bardzo spragniony jest "żółtego" czyt. słonecznego dnia, że punkt 21.00 powiedział, że idzie się kąpać i spać, żeby już jutro zobaczyć jasny dzień :-)
P.S. Czy już kiedyś pisałam, że doba powinna mieć 48 godzin? Tak, tak :-)) 48 godzin, z czego 24 godziny śpią dzieci, a my zyskujemy 20 godzin dla siebie (czytanie, odpisanie na zaległe maile, zrobienie gruntownych porządków, pomalowanie paznokci, pójście do kina, przemyślenie różnych spraw itp.). Ile ja bym w tym czasie mogła zrobić :-o