Uwielbiam ciasto z makiem. W ogóle uwielbiam mak ;-P Prawdziwego zawijanego makowca jeszcze nigdy nie próbowałam robić. Póki co posiłkuję się bardzo prostym przepisem na ciasto z makiem :-)
Makowiec "Palce lizać":
1 kostka margaryny
1 szkl. mąki
1 szkl. białek
1 szkl. cukru
1 szkl. maku
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka olejku migdałowego (można dodać garść migdałów - płatki)
Margarynę rozpuścić i ostudzić. Do ubitej piany z białek i cukru dodajemy mak, mąkę z proszkiem i delikatnie mieszamy. Następnie wlewamy zimną margarynę i dodajemy olejek. Delikatnie mieszamy. Piec ok 1 godziny w 150 C.
Ale prawdziwego makowca napewno kiedyś spróbuję upiec :-)
Miłego weekendu :-)
a ja akurat za ciastami z makiem nie przepadam, tak samo z resztą jak za sernikami, wybredna jestem pod tym względem strasznie ;))
OdpowiedzUsuńa tą wiedzę o nerkowcach na pewno kiedyś wykorzystam :D
ja niestety nie przepadam za ciastami, ale uwielbiam je robić dla innych wiec pewnie niedługo wypróbuję ten przepis :) a może nawet sama spróbuję, bo bardzo lubię mak :)
OdpowiedzUsuńCiasto. U nas zawsze jest o to spór, bo dla Lubego "ciasto" to faza produkcji, a gotowe to "placek"... nigdy się nie przyzwyczaję. Ja uwielbiam chyba wszystkie ciasta (oczywiście zjadać) ...:*
OdpowiedzUsuńJestem żywym dowodem na to, że makowiec nie jest straszny! :-) A do tej miski na zdjęciu chętnie włożyłabym palec i oblizała go. :-)
OdpowiedzUsuńa ja makowca nie jadam... strułam się przed moją 18nastką i nie mogę się przekonać :(
OdpowiedzUsuńMakowiec nie taka straszna rzecz, ważne by nie zniechęcać się przy pierwszych nieudanych próbach jeśli takie są :)
OdpowiedzUsuńMi makowiec zawszę pęka i nie wygląda najpiękniej co wcale nie znaczy że obniża to jego walory smakowe ;)
a ja właśnie jakoś nie potrafię się przełamać, są takie sukienki, które strasznie mi się podobają, ale jakoś siebie w nich nie widzę.
OdpowiedzUsuńCiasta z makiem nigdy jeszcze sama nie robilam ale tez bardzo lubie wiec moze kiedys, kto wie... :-) Milego dnia. M
OdpowiedzUsuńodwiedzać mogłam, byłam zapraszana. Ale psychicznie bardzo przeżyłam rozstanie z ZHP i po każdej wizycie u zuchów płakałam w dzień, w nocy przez sen. Nie wychodziło mi to na zdrowie, więc wolałam się całkowicie odseparować.
OdpowiedzUsuńO! To jest przepis, którego kiedyś tak długo szukałam :-) Dzięki stokrotne!!!
OdpowiedzUsuńA prawdziwy makowiec nie taki straszny :-) Chociaż ja co roku mam z nim jakieś przeboje... W tym, tzn. w zeszłym, miałam aż dwa podejścia do wigilijnego ;-)
Serdeczności, Dag!
wyprobuje w ten weekend :) bo nadwyzka maku dysponuje :) buziak!
OdpowiedzUsuńPaula - za sernikami też nie przepadam, nie wiem co może być smacznego w upieczonym serze ;-P Przez moje gardło może przejść tylko sernik na zimno.
OdpowiedzUsuńMadeleine - ja przy mężu nauczyłam się jeść ciasta, a w ich robienie też zaczynam się wciągać :-) Chociaż nie robię tego jakoś namiętnie :-o
Goja - z ciastem i plackiem u mnie też było zamieszanie :-) W rejonach męża (Śląsk) mówi się ciasto, a u mnie bardziej na południowy wschód placek :D
dragonfly - mąż zawsze czeka na oblizywanie miski z niecierpliwością :-)))
Essi - po takich przejściach napewno trudno się przełamać :-(
kacha - prób jeszcze nie było :-), ale będą, będą. Mąż ma doświadczenie, raz robił ze swoją mamą to myślę, że pomoże ;-)
Mamsan - na Śląsku skąd pochodzi mój mąż na Boże Narodzenie przygotowuje się coś takiego jak "Makówka", to jest jeszcze lepsze od makowca i mojego przepisu… Można jeść i jeść jak się lubi mak.
maggie - A proszę bardzo :-) Generalnie nie piekę dużo ciast, ale z racji tego że lubię makowce to z pewnością niedługo spróbuję go upiec sama :-) Zobaczymy co wyjdzie, pewnie podzielę się efektem na blogu :-)))
Qoopka - wypróbuj i napisz jak Ci smakował :-)
smacznie sie zapowiada;) chyba wiem co upieke nastepnym razem:)
OdpowiedzUsuńzapraszam cię do zabawy, więcej tutaj ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mojeulotnechwile.blogspot.com/2011/01/7-rzeczy-niesychanych-lub-byc-moze.html
Pysznie się zapowiada. Niestety w naszym domu tylko mój mąż potrafi się znaleźć w kuchni. Na widok gotującej Nigelli w telewizji mój syn wykrzyknął ostatnio - O! Tata!
OdpowiedzUsuńmiłego dnia ;)
OdpowiedzUsuńPaula - i tak też było :-)
OdpowiedzUsuńManiek i Dorotka - polecam :-)
Małgorzata - szczerze, ja też nie należę do najlepszych kucharek, choć staram się ;-) W sumie Nigellę moża wciąść za faceta ;-)
Dag. Nie zagaduj. Ja ci tu statystykę podbijam i naburmuszona siedzę czekając na kolejne wpisy:-)
OdpowiedzUsuńEgzaminy mam z zarządzania wiedzą i komunikacji, niestety dwa najtrudniejsze mi na koniec zostały, ale jakoś trzeba przebrnąć, grunt, że większość już za mną :)
OdpowiedzUsuńKurcze ślinka mi leci na samą myśl. A dzieciaki pomagały?
OdpowiedzUsuńTu akurat nie, bo robiłam to ciasto wieczorem. Ale dziś robiłam naleśniki ze starszym, dzielnie dosypywał mąki, trzymał ze mną mikser i w ogóle :-))
OdpowiedzUsuń