19 listopada 2010

Choroby czas

Dawno nie byłam tak chora…przez dwa dni ledwo żyłam. Nie muszę chyba wspominać, że dzieci również były chore. Na końcu dopadło i męża :-) A wszystko miało miejsce w weekend Wszystkich Świętych, a więc grzecznie pozostaliśmy w domu, chociaż serce bolało, gdy za oknem była tak piękna i ciepła pogoda :-(

W pierwszym dniu choroby byłam tak niesamowicie śpiąca, słaba, że nie wiem jakim cudem przetrwałam ten dzień. Byłam sama z dziećmi, nie było możliwości, żeby mąż wrócił z pracy wcześniej. Zasypiałam praktycznie na stojąco, chciałam poczytać Kacperkowi, a oczy same mi się zamykały. Masakra. Ja przysypiałam na kanapie, a dzieci jakimś cudem zajęły się sobą i nic złego się nie wydarzyło :-o Jakie szczęście, że dzieci czasami potrafią wczuć się w sytuację.

Patrząc na to z perspektywy czasu najlepiej tą chorobę zniosły dzieci, co prawda obydwoje na antybiotyku, ale jacyś tacy dość żywotni byli :D A może właśnie dlatego, że na antybiotyku..hmm..?

Pomimo chorób staraliśmy się czymś zająć:
























A oto najgorzej wykonana zabawka dla dziecka jaką matce udało się niedawno kupić :-o Pomysł oczywiście dobry (pieczątki), ale wykonanie, materiały beznadziejne. Brudzi się toto strasznie, same pieczątki wykonane są z takiej jakby gąbki, zupełnie niepraktycznej. Na szczęście farba do robienia pieczątek jest zmywalna a dokładniej mówiąc dopieralna :D Schodzi tak na 100 % dopiero podczas wieczornej kąpieli :-)
































Czy Wam też kiedyś zdarzyło się kupić dziecku zupełnie niepraktyczną i źle wykonaną zabawkę?

10 komentarzy:

  1. Współczujemy chorowania i mamy nadzieję, że zdrówko znów Wam dopisuje :)
    Co do stempelków - też się dałam złapać na te wykonane z gąbki - kicha straszna. Do tego farbki z kompletu służą malowaniu palcami i kompletnie nie nadają się do robienia pieczątek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, niedobrze! Współczuję! Ogarnięcie domu i dziecka/dzieci jak się pada na twarz z powodu złego samopoczucia jest nie lada wyczynem! Medale powinni za to dawać. co do zabawek - tak, parę razy i ja się przejechałam. A to z gryzaka wyciekła woda i nie dało się gryźć, a to bańki nie chciały się produkować. Ech.

    OdpowiedzUsuń
  3. grunt, że już po wszystkim :))

    piękne zdjęcia robisz! :)
    mogę zapytać jaki masz aparat? bo rozglądam się właśnie za jakimś ciekawym :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że czujecie się już co najmniej znośnie i na resztę zimy zdrowia życzę ;)
    mi jeszcze nie zdarzyło się kupić, czegoś źle wykonanego dla Szkraba, ale myślę, że to dlatego że mamy jeszcze za krótki staż związany z zabawkowymi zakupami i wszystko przed nami.
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj... Choroba, ta wredna baba bardzo atakuje... ostatnio... podziwiam Cię, że jeszcze się bawiłaś z Dziećmi... To się nazywa Matka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. oj znam ten ból... miesiąc temu chorowałam razem z synem... na szczęście pozwolił mi się czasem przespać.
    I dzięki za te pieczątki :) mam pomysł na zabawę na dzisiejszy wieczór :)

    OdpowiedzUsuń
  7. anetanatalia - jest dobrze, mam nadzieję, że z chorobami już koniec przynajmniej do końca roku :-)
    dragonfly - tak, wtedy naprawdę trudno zajmować się dzieckiem/dziećmi, a ponieważ nie ma urlopu od bycia mamą, tak też nie ma i chorobowego ;-P
    Paula - dzięki :-) Aparat to Nikon D90, obiektyw Nikon 18-200 mm
    kasica - dziękujemy, staramy się odganiać wszelkie wirusy i póki co się udaje :-) A z zabawkami to wszystko przed Tobą ;-) ale życzę oczywiście samych udanych zakupów zabawkowych :-)
    Mała Mi - bawiłam i nie bawiłam ;-) Uratowało mnie TV i bajki :-o
    Essi - miło mi, że Cię zainspirowałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. ech...wirusy jak widze dopadają ostatnio wielu blogowiczów....zdrowia! :)
    A nieudane zabawki - niestety...ładnie wyglądające buble :( Na szczęście udane tez się trafiają :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech, miałam raz dokładnie takie samo doświadczenie, mąż w pracy, grypa i całkowity bezwład w kościach, a obok trójka dzieci. Najmłodszy miał wtedy cztery miesiące i jakoś sam nie chciał przyjść do piersi:-) I wtedy bajki ratują życie dzieciom i matce, a na obiad serwuje się parówki... I dobrze, że laptop padł wtedy dopiero po tych choróbskach.

    A zabawki tak, do szewskiej pasji doprowadzają mnie gadżety dodawane do gazetek. Jak ptrzetrwają dzień lub dwa, już dobrze. Dlatego już skutecznie wytłumaczyłam dzieciom, że kupowanie gazetki tylko dla jakiejś zabaweczki, to nienajlepszy pomysł.
    Pozdrawiam i zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anik - dziekujemy, jakoś się trzymamy :-) Pewnie, że udane też się trafiają :-)

    margaretka3 - jest to trudne doświadczenie, a Ty jeszcze z trójką - chylę czoła :-) Babcia raz kupiła starszemu synkowi gazetkę z gadżetem - na drugi dzień gadżet wylądował w koszu :-o Ja nie kupuję takich rzeczy, a póki co nie mam presji ze strony chłopców, bo są jeszcze mali. Ciekawe jak sobie dam z tym radę później, gdy będą starsi?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :-)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails