13 maja 2014

Instagramowa Majówka :-))

Na Majówkę postanowiliśmy wyjechać do dziadków, z którymi dzieci nie widziały się od świąt Bożego Narodzenia. Z racji tego, że zapowiadała się fajna pogoda nastawiłam się na fajny fotograficzny weekend z dziećmi. Zdjęć jakoś ostatnio robię mało i bardzo mi tego brakuje, dlatego tak cieszyłam się na te majówkowe zdjęcia. A tu klops! Mąż zapomniał wziąść aparatu gdy ostatni raz wracał do mieszkania aby sprawdzić czy wszystko zostawiliśmy powyłączane. Byłam okropnie na niego zła, ale cóż czasu nie da się cofnąć. Ale mam nauczkę, że aparat fotograficzny muszę brać sama. Zawsze! :-)

Dodatkowo weekend przedłużyłam sobie z dziećmi o tydzień dlatego tym bardziej mi żal, że tego aparatu nie miałam :-( No ale cóż koniec użalania, tymczasem pozwólcie, że przedstawię Wam naszą instagramową Majówkę.


Matce udało się wyrwać trochę czasu dla siebie :-) Z racji tego, że nie miałam przez półtora tygodnia laptopa miałam sporo czasu na wieczorne czytanie. Ten internet i laptop to jednak pożeracze czasu ;-) Podczas pobytu udało mi się przeczytać Marzycielkę z Ostendy (bez rewelacji) i zaczęłam Danutę Wałęsę (ilość powtórzeń w tej książce tych samych myśli jest zatrważająca ;-), ale generalnie książkę w miarę dobrze się czyta i ciekawie jest spojrzeć na tamte czasy z perspektywy tej kobiety. Książka przyjechała ze mną do Warszawy i myślę, że niebawem ją skończę :-)
Zdjęcie balerinek powstało w ostatniej chwili na "Balerinkową akcję" u Schocolli :-)




Lubię robić zdjęcia kwiatom, przyrodzie, dlatego sporo takich zdjęć się nazbierało :-) Mama a babcia chłopców posadziła w tym roku bzy, magnolie, azalie, konwalie. Zapach bzów i konwalii jest obłędny :-)



Pod koniec pobytu Kacperek miał niemiły wypadek. Spadł z drabinki i porządnie stłukł sobie łokieć. Oczywiście od razu pojechaliśmy na pogotowie, ale na szczęście nic sobie  nie złamał ani nie zwichnął, skończyło się na szynie gipsowej. Szynę ściągnęliśmy po 3 dniach, ale nadal rekonwalescencja trwa. Łokieć nadal bardzo go boli choć już samą dłonią coraz więcej robi, bawi się, zaczyna sobie pomagać chorą ręką w ubieraniu. Jesteśmy dobrej myśli :-)

Czy Wasi rodzice, a dziadkowie Waszych dzieci też tak bardzo przeżywają gdy ich wnukom coś się przydarzy? Bo u mnie nawet dochodzi do obwiniania mnie jako rodzica (choć sama mam sobie za złe, że na dwie minuty spuściłam go z oczu). Chyba że dziadkowie już zapomnieli jak to było z ich własnymi dziećmi, bo ja dziękuję Bogu, że nic więcej się nie stało i w zasadzie cieszę się, że tylko tyle. Przywykłam już do tego, że wypadki chodzą po dzieciach ;-)

I jeszcze jedną taką refleksję mam: mianowicie zaprzeczanie przez dorosłych  temu co mówi dziecko. Gdy mówi, że go boli ręka przy zakładaniu szyny i płacze, to lekarz mówi, że przecież nic go nie boli. To samo babcia Kacperka gdy chciała mu posmarować łokieć maścią, a on mówi, że go boli zaprzecza temu, że przecież aż tak go nie może boleć. A jednak dziecko boli i ja w takich przypadkach to szanuję, a poza tym znam swoje dziecko. Przecież każdy może mieć inną wrażliwość na ból - dla mnie to oczywiste. Ale może dlatego, że mój syn ma nadwrażliwość dotykową i ja żyję z tą jego wrażliwością już prawie 6 lat i rozumiem to bardzo dobrze.
A tak na marginesie to gadałam wczoraj ze znajomą, która miała podobny uraz łokcia i mówiła mi, że ból jest niesamowity. Kropka.

21 komentarzy:

  1. Współczuje wypadku :( dużo zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zdecydowanie lepiej, bo dziecko mi odżyło i zaczyna swoim zwyczajem skakać, biegać i wariować :-))

      Usuń
  2. Nawet bez aparatu zdjęcia ładne!
    Mam nadzieję, że szybko przestanie go boleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-)
      Dzisiaj obłożyłam mu rękę kapustą :-)

      Usuń
  3. sama stluklam sobie niedawno lokiec,spadajac z krzesla gdy wieszalam firany...tak nim przydzwonilam w parapet,ze gwiazdy zobaczylam...bol okropny...

    a zdjecia cudowne...pomidorki widze bedziesz miec wlasne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomidorki mojej mamy, a więc "prawie" własne :-))
      P.S. Bardzo podoba mi się Twoje zdjęcie profilowe :-)

      Usuń
    2. mi tez ;) to dzielo Duzego ♡

      Usuń
  4. Zjadło mój komentarz :(

    Zdrówka zatem tylko spróbuję przesłać. Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrówka dla syncia, wiem co czujesz, ja bardzo przeżywam wszelki urazu i uderzenia moich chłopców :( Piękne zdjęcia i super że majówka udana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrówka dla Kacperka! Moim zawsze na ból pomaga podmuchanie i całus, ale w tym przypadku to chyba nie wystarczy:)
    P.S. Też ostatnio czytałam Danutę Wałęsę. Odniosłam wrażenie że ma w sobie dużo żalu i goryczy, a jej rodzina chodź liczna nie trzyma się razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie wystarczyło ;-) Ale w przypadku mniejszych stłuczeń jak najbardziej wystarczy :-))
      P.S. Ja póki co odnoszę wrażenie, że ma trochę żalu do męża, ale niestety często tak bywa w przypadku ludzi, którzy coś robią, coś znaczą, poświęcają się czemuś - ich rodziny na tym tracą :-( Życie...

      Usuń
  7. I dzięki temu dowiedziałam się o Twoim insta!;) już Cię znalazłam!;))))

    A propos bólu/ ja staram sie nie mowić, ze przecież nie boli- ale z pewnością tak mówiłam. Dopiero któraś z publikacji dot. Rodzicielstwa bliskości mi otworzyła oczy. Ale widzę, że moj mąż czesto tak mówi. Z tym, że u niego takie gadanie to nie chęć umniejszenia uczuć dziecka tylko odwrócenia jego uwagi. Nie wiem jak jest u Was ale moja najstarsza córeczka ma tendencję do rozdrapywanie ran w sensie emocjonalnym. Nic jej nie jest a ona całymi dniami potrafi wracać do chwili kiedy sie uderzyła, gdy cos ją bolało- nawet jesli to coś było malutkie... On nie próbuje bagatelizować sprawy- chce zeby ona sobie z tym poradziła. Żeby poszła dalej. Mamy często tendencje z mężem do pokazywania wlasnie rozwiązań naszemu dziecku. Widzimy, ze z czymś ma problem wiec mówimy: po co placzesz, przecież mozna zrobic tak... Albo tak... Albo tak... I po sprawie! A wtedy dochodzi najcześciej do jeszcze większej histerii czy awantury. Ostatnio czytałam ze dzieci najcześciej nie potrzebują naszych rozwiązań tylko zainteresowania i zloszczą sie kiedy dostają nie to czego potzrebują. A my przecież dajemy im to, co w naszym rozumieniu jest dla nich najlepsze...;-) trudne to całe wychowanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :-)
      Nie jest to wszystko łatwe. Ja gdy naczytam się nt. rodzicielstwa bliskości to czuję się trochę zagubiona. Bo mam wrażenie, że walczą we mnie dwa podejścia: takie bardziej podświadomie wyniesione z własnego domu (typu no przecież Cię nie boli ;-), a współczesnym podejściem do "wychowania".
      Twój opis zachowania córeczki i Wasz uzmysławia mi jak każde dziecko jest inne i tylko rodzic tak naprawdę jest w stanie znaleźć do tego swojego dziecka "klucz". I zgadzam się z tym, że bardzo ważne jest zrozumienie tego czego dziecko potrzebuje.
      Mój młodszy synek często najpierw płacze (bardzo głośno i nie tylko w przypadku bólu, ale także gdy coś nie jest po jego myśli) i pomiędzy jednym, a drugim oddechem staram się od niego wyciągnąć o co chodzi. Bardzo chcę go tego płaczu oduczyć.

      Usuń
  8. Bardzo polecam rodzicielstwo bliskości jako podejście do wychowania, dzięki któremu najpełniej jesteśmy w stanie uszanować dziecko, potraktować go z godnością. Żadne inne podejście, aż tak tego nie akcentuje. Z doświadczenia wiem, że to trudne, bo najpierw trzeba poradzić sobie z własnymi emocjami i nawykowymi reakcjami. Kwestia ćwiczeń. Polecam, bo dziecko traktowane z szacunkiem, naturalnie rozkwita. Pozdrawiam, Aneta K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że tzw. rodzicielstwo bliskości jest bardzo dobrym podejściem do wychowania (choć pewnie ma i wady jak wszystko na tym świecie ;-). Fajnie, że coraz częściej można trafić na artykuły w tym zakresie, które opisują jak konkretnie radzić sobie z jakimś zachowaniem dziecka.
      A z drugiej strony gdy czytam książki nt. rodzicielstwa bliskości mam wrażenie, że prawie wszystko robię źle. Jakoś mnie to przytłacza niż daje motywację do zmiany. Ale może mi przejdzie ;-)

      Usuń
  9. A dziś dopiero poniedziałek... na szczęście zapowiadają coraz to korzystniejszą pogodę więc sama za niedługo będę mieć majówkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu pogoda wymarzona na majówkę a nawet na wakacje :-))

      Usuń
  10. Lubie takie kolaze i szkoda, ze czesciej takich sama nie robie.! Lista rzeczy do zrobienia dluga ale czasu i checi u mnie niestety coraz mniej, lata ... :) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też bardzo długa. Ale ostatnio zaczęłam odhaczać z tej listy co nieco, jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu to działam :-) Przynajmniej się staram, bo sięgnęłam ostatnio do listy, którą zrobiłam we wrześniu tamtego roku i się załamałam ;-)

      Usuń

Dziękuję :-)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails