Tydzień przedszkola za nami i prawie tydzień chorowania za nami :-) Jeden i drugi chłopak daje radę. Dla Kacperka zmiana przedszkola, a dla Oskarka w ogóle początek przygody z przedszkolem.
Oskar początkowo bardzo rozpaczał że musi zostać sam w przedszkolu bez mamy, ale w czwarty dzień co prawda z wielkimi krokodylimi łzami spływającymi po policzkach, ale jednak ładnie wszedł z Panią do sali. A ja byłam szczęśliwa, bo na moje słowa, że przyjdę po niego po obiadku, usłyszałam stanowcze "OK" :-)
Kacper niestety akurat w czwarty dzień miał mały kryzys. Jak przez pierwsze trzy dni bez problemu zostawał i chętnie szedł do swojej grupy, tak w czwartek udzielił mu się płacz od innych dzieci. Widziałam jak dzielnie ocierał łezki, gdy wyruszał ze swoją grupą na śniadanie. A jedna dziewczynka z grupy Kacperka ze łzami w oczach zwróciła się do mnie słowami "Czy babcia, po mnie przyjdzie?", odpowiedziałam jej, że oczywiście, że tak :-))
Czasem tak trudno patrzeć na dziecięce łzy i wielki smutek w oczach, a zarazem wielką nadzieję , że ten rodzic, dziadek czy babcia po to dziecko przyjdą.
Pomimo choroby, która dopadła nas już w piątek, w niedzielę wybraliśmy się do ogrodu jordanowskiego. Pogoda była tak wspaniała, że trudno było sobie odmówić wyjścia :-)
Ta sama niedziela pożegnała nas przecudnym niebem :-)
P.S. Dziś na obiad zaserwowałam wątróbkę - głównie sobie ;-) Byłam w głębokim szoku gdy Starszy synek zainteresował się co ja tam zrobiłam i stwierdził, że on chce "tego mięska". Pytałam się chyba trzy razy czy na pewno, tak wielkie było moje zdziwienie. Dodatkowo Synek zażyczył sobie także cebulki :-) Już widziałam oczyma wyobraźni jak wątróbka ląduje w żołądku Kacperka ;-) Jednakże moja radość okazała się przedwczesna, bo po jednym kęsie stwierdził, że mu nie smakuje. Skończyło się standardowo: na naleśnikach ;-)
Nie, nie jestem jakąś jedzeniową despotką ;-) Moje dzieci gdy chcą jedzą, gdy nie chcą nie jedzą. Ale po monotonii naleśników czy placków z jabłkami moje serce szczerze się uradowało na wieść o przepysznej wątróbce która mogła być zjedzona przez moje dziecko :-)))
My też zaliczyłyśmy przeziębienie, ale ostatnio moja córa sama wstała i powiedziała, że chce do przedszkola, bez łez została w sali i gdy ją odebrałam była radosna i powiedziała, że chce znowu, to już sukces, trzymamy kciuki za Was :)
OdpowiedzUsuńSuper, że u Was tak wszystko ładnie idzie :-) U nas z dnia na dzień coraz lepiej :-) A przeziębienia to w tym okresie chyba norma, w tamtym roku Starszy po tygodniu przedszkola też się przeziębił :-o
UsuńJunior jest już sporym chłopcem, ale nadal w jego menu pozostaje wąska gama potraw. Jestem pewna, że pewnego dnia zaczną pochłaniać wszystko - taka kolej rzeczy;-)
OdpowiedzUsuńOdnośnie przedszkola - mój synek różnił się od innych dzieci i nigdy nie płakał (żadnego kryzysu). Jedna z mam powiedziałam mi niedawno, że bała się co rano, żeby tylko Junior nie zachorował. Podobno kiedy był w przedszkolu, to na widok jej synka wybiegał na powitanie z ogromnym uśmiechem krzycząc: "Jeremek!". Po takim powitaniu Jeremi ani myślał płakać i zostawał bez ceregieli:-)
Mnie też wszyscy to mówią, że za kilka lat nie nadążę z gotowaniem ;-)
UsuńJeżeli Twój synek tak łatwo wszystko przechodził to też i mniej stresu miałaś :-) I jeszcze do tego był wsparciem dla innych - super :-) Jak szedł do 1 klasy też tak było, bez żadnych kryzysów?
:-) Chciałabym, ale problemy są zawsze, tylko inne:-)
UsuńJunior ma własne zdanie i "drobne" problemy z wykonywaniem poleceń. Ostatnio np. zamiast ćwiczyć na WF-ei położył się na ławce, grzecznie informując wychowawczynię, że nie zamierza ćwiczyć, bo jest zbyt zmęczony (podkreślam, ze przeleżał na całą lekcję). Albo wymyślił grę, w którą zamierzał grac z kolegą na pieniądze itp.:-)
Dzienniczek zostawiam do osiemnastki - na pamiątkę;-D
Dziś dzieci są coraz mądrzejsze i sprytniejsze ;-) Ale to chyba dobrze w zasadzie :-))
UsuńMoi synkowie też już potrafią "kombinować" ;-)
A ja mimo, że do przedszkola nie chodzę załapałam przeziębienie :(
OdpowiedzUsuńNawet jesień nie zdążyła się na dobre zacząć i już choróbsko!
Zdrówka ! Ja też trochę kicham, ale to chyba na tle alergicznym.
UsuńDzielni Chłopcy. Doskonale dają sobie radę 8)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Mamo!
Dziękuję :-) Jest dobrze :-)
UsuńCudowne chłopaki !!! :)
OdpowiedzUsuńDzieciaczki i ich rozpacz rozstania... za każdym razem: żłobek, przedszkole, pierwsza klasa - fatalnie to znosiłam :]
OdpowiedzUsuńCudowny ten ogród jordanowski :)
Uściski :*
Ja też trochę się stresuję, ale już z drugim dzieckiem jakoś mi łatwiej :-) Staram się nie myśleć za dużo o tym, poza tym od Pań wiem że moi synowie w ciągu dnia w przedszkolu nie płaczą.
UsuńTen ogród jordanowski - dla dzieci raj :-)
Noż właśnie wiem, że nie ma co się zbytnio stresować :-) Trzeba być spokojną i tyle :)
UsuńChciałabym kiedyś z Antkiem pojawić się w tym ogrodzie :-)
Pozdrawiam :)
Oj te choroby - aż się boję wymawiać słowa w czasie, gdy zaczęło się przedszkole:-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już u Was lepiej?
I jedzenie - coż temat rzeka, jeden nie je, to drugi je, jeden jadł wszystko i z dnia na dzień porzucił to - ciągle wymyśla - i bądź tu człowieku mądry - nie nadążam:-)
Chłopcy ruszyli już do przedszkola i mam nadzieję, że przez jakiś czas tak będzie :-)
UsuńA z jedzeniem - u nas identycznie jak u Was :-))
Chłopaki dają radę:)
OdpowiedzUsuńNas za rok czeka przedszkolne rozstanie:/
:-) Wszystko trzeba przeżyć :-) Prawie wszyscy rodzice przechodzą to samo ze swoimi dziećmi :-o Jedyne pocieszenie ;P
UsuńTrzymajcie się Przedszkolaki Małe i Duże!!! Z każdym dniem będzie coraz łagodniej. Ja słucham podobnych historii od moich znajomych i wiem, że niedługo dołączę do grona. Ty Mamusiu też się trzymaj dzielnie.
OdpowiedzUsuńA trzecie zdjęcie pięknie wyszło - jak z innej planety.
UsuńW tym tygodniu już dużo lepiej :-) O dziwo, bo przecież po tygodniowej przerwie.
OdpowiedzUsuńJest u mnie teraz teściowa i tak sobie rozmawiamy, że wszyscy rodzice przez to przechodzą, muszą przejść :-)
U mnie to samo, tydzień przedszkola, tydzień chorowania Czyli standardowy początek :)
OdpowiedzUsuńJuż zaczynam się przyzwyczajać do takiego obrotu spraw ;-)
UsuńWątróbka to jedna z kilku rzeczy, których nigdy nie jem. :-)
OdpowiedzUsuńJezu, ile nieba was widać!!!Super.
Są rzeczy, których nigdy się nie polubi ;-) Tak samo jest z dziećmi, wszyscy mamy swoje smaki.
UsuńDziś już bardzo trudno byłoby mi mieszkać z widokiem np. na inny blok.