Zacznę od tego, że zabawy wymyślają sobie dzieci same. Matka tylko czasem towarzyszy (rzadko coś wymyśli) i strzeli co jakiś czas fotkę :-)
Oskar i ciastolina :-)
Pieguski z Kacperkiem:
![]() |
Tu nie mogło mnie zabraknąć ;-) Choć pomysłodawcą był Kacper. |
![]() |
To ułożyłam ja :-) |
![]() |
A to ułożył Kacperek ;-) |
![]() |
Piramidy |
![]() |
Urodzinowe serce dla taty od Kacperka :-) |
![]() |
I urodzinowy dinozaur dla taty od Oskarka :-) |
![]() |
Oskarek czyta mamie :-) |
Powiem Wam mam dość momentami, Kacper i Oskar zrobili się bardzo absorbujący, a do tego dochodzi mały Wiktorek. Często do godziny 15.00 nie mogę znaleźć czasu aby spokojnie usiąść i odsapnąć. Od bladego świtu coś się dzieje, dzieciaki czegoś potrzebują ode mnie właśnie w tej chwili, jak nie Kacper to Oskar, jak nie Oskar to Wiktor. I tak w kółko. A tu trzeba jeszcze coś ugotować i pranie zrobić, o ogarnięciu mieszkania nie wspomnę. Po mieszkaniu poruszamy się slalomem, wszędzie leżą zabawki i jest ogólny syf. Ale wiecie co, nie rusza mnie już to ;-)
![]() |
Cały czerwiec nie było nas w przedszkolu, odebrałam książki chłopaków i teraz nadrabiamy zaległości ;-)) |
Kacper magikiem :-)
Kacper buduje miasto :-)
Wiecie co najbardziej mnie dobija? Zamknięcie w domu. Zdarzyło się w poniedziałek, że musieliśmy podjechać do lekarza, potem podejść do sklepu i jakoś od razu lepiej mi było. Teoretycznie możemy już wychodzić na spacery, ale w praktyce różnie to wygląda. Z jednej strony wiem, że wyjście dobrze zrobiłoby nam wszystkim, a z drugiej strony po prostu nie che mi się...zbierać całej trójki i jeszcze siebie ;-) Poza tym Oskarek dostał jakiejś dziwnej infekcji, non stop leje mu się z nosa. Non stop wycieram mu gile, dosłownie non stop. Czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy. Od tych gili ma cały czerwony nos i pół twarzy ;-) Widać, że jest chory, choć czuje się w miarę dobrze. Do tego jeszcze zimno się zrobiło i pochmurno. Ehhh...
Wieczorami padam na twarz... I aż z tego zmęczenia dostaję czasem "głupawki". Żeby nie było tak całkiem depresyjnie ;-)
P.S.1. A choroby wciąż nie mogą się od nas odczepić. Po ospie przyszedł czas na anginę u Kacperka, infekcję bakteryjną u Oskarka i zapalenie spojówek u Wiktorka. A i zapominiałam jeszcze dodać, że mąż ma anginę ropną. Dzieciom się nie dziwię, bo po ospie obniżoną odporność mają, ale mąż... ;-)
P.S. 2. Żeby trochę odreagować chciałam zacząć biegać wieczorem, nawet kupiłam buty do biegania. A tu Wiki postanowił urządzać sobie z nami "imprezy" do 23.00. Masz Ci los ;-)
Wspomóżcie umęczoną Matkę dobrym słowem ;-) Proszę :-)