Ja jako dorosła już osoba jeszcze za czasów studiów byłam raczej antykomputerową osobą. Korzystałam jeśli była taka potrzeba, jednak zupełnie nie kręcił mnie ten świat. Komputer w moim mieszkaniu pojawił się dopiero w okolicy pisania pracy magisterskiej. Moje podejście do świata komputerów zmieniło się dopiero gdy poznałam mojego męża, który wprowadził mnie w ten świat. To on pokazał mi, że komputer i internet mogą czemuś służyć.
Moje dzieci natomiast żyją już w otoczeniu laptopów, tabletów i telefonów komórkowych z dotykowymi ekranami. Zupełnie w innych realiach żyją dziś moje dzieci niż żyłam ja. Najwcześniej z prostych aplikacji na telefonie komórkowym korzystał Oskar, już jako 1,5 latek. Najczęściej w czasie podróży samochodem na dłuższej trasie. Najczęściej telefon dawał mu mąż, ja nie do końca byłam z tego zadowolona, jednak cieszyłam się z chwili ciszy w samochodzie i odpuszczałam. W przypadku Kacperka sprawa zaczęła się stosunkowo niedawno, bo od pojawienia się gry Angry Birds. Gra bardzo przypadła mu do gustu i od tego czasu dostawał czasem telefon czy tablet aby mógł sobie zagrać. Dołączył do niego również Oskar. Był moment, że grali dość często, z limitami czasowymi, ale jednak. W pewnym momencie stwierdziłam, że tak nie może być ;-) Wyznaczyliśmy jeden dzień w którym mogą grać przez pół godziny do godziny każdy. Początkowo były bunty i płacze, jednak dziś już nie ma z tym problemu, wytyczyliśmy granicę, którą chłopcy respektują. Czasem sami oddają tablet z informacją, że już nie chcą grać. Zdarzy się oczywiście jeszcze jakiś malutki bunt, ale dość szybko mija.
Najczęściej mąż pokazuje chłopcom nowe gry, aplikacje. Ja staram się ich chronić i nie dopuszczać do nadmiaru. Ale myślę, że na dzień dzisiejszy znaleźliśmy jakiś złoty środek. Gdybym sama ich wychowywała pewnie z tabletu czy telefonu komórkowego korzystaliby koło 18-stki ;-) Ale myślę, że w dzisiejszych czasach to droga donikąd. A tak, tata pokazuje i zaznajamia chłopców z nowymi technologiami, a mama zachowuje w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Bo przecież sama używam laptopa, internetu czy telefonu komórkowego. Ostatnio podszkalam mój angielski dzięki aplikacji w telefonie :-)
Uważam, że nie można zakazywać dzieciom i młodzieży korzystania z urządzeń elektronicznych. Wirtualny świat jest dzisiaj praktycznie światem równoległym do świata realnego, świadczy o tym chociażby popularność blogów czy portali społecznościowych. Nie da się od tego uciec. Ale wydaje mi się, że trzeba dzieciom pokazywać, że świat realny również może być ciekawy i atrakcyjny. Bo łatwiej dać dziecku telefon, tablet gdy na przykład nudzi mu się w poczekalni u lekarza itp. W tej kwestii sama mam trochę na sumieniu, ale zdaję sobie z tego sprawę i nie nadużywam tego. Nadal zdarza nam się dać chłopcom tablet na dłuższej trasie samochodowej, ale wtedy też wyznaczamy limit czasowy. Z drugiej strony warto uczyć dzieci korzystania z urządzeń elektronicznych w kontrolowalny sposób. Najbardziej czego się boję to uzależnienia kiedyś w przyszłości od gier komputerowych, internetu, portali społecznościowych. Wiem, że odbywają się zawody w grach komputerowych i jest to już traktowane jako sport, a zarazem jako sposób na zarabianie pieniędzy. I czasem się zastanawiam gdzie leży granica między uzależnieniem, a pasją....

Dzisiaj ja sama nie wyobrażam sobie życia bez laptopa/komórki z dostępem do internetu. Dzisiaj w sieci jest wszystko, czasem zastanawiam się jak ludzie funkcjonowali gdy nie było internetu, gdy nie można było sprawdzić w minutę gdzie przyjmuje najbliższy lekarz :-))